Jeszcze kilka lat temu telefon komórkowy był jednym z atrakcyjniejszych benefitów, który mógł ostatecznie przekonać kandydata do podjęcia decyzji o przejściu do danej firmy. Dziś taki dodatek jest nie tyle nieatrakcyjny, ile zniechęcający. Zwłaszcza dla pracowników ceniących zasadę work&balance.
Polacy z optymizmem myślą o zmianie pracy. Za poszukiwaniem atrakcyjniejszego pracodawcy przemawia rekordowo niskie bezrobocie i świadomość, że ponownie mamy do czynienia z rynkiem pracownika. To dobra i zarazem zła wiadomość dla działów HR. Dobra, bo nawet zatrudnione osoby coraz częściej rozglądają się za ofertami pracy. A zła, bo pracownicy są świadomi faktu, że mogą negocjować i porównywać propozycje przed podjęciem decyzji o ostatecznym zatrudnieniu.
Nie warto jednak, chcąc skusić pracownika do podjęcia pracy w firmie, obiecywać mu benefitów, które tak naprawdę gwarantuje prawo pracy albo takich, które straciły na atrakcyjności w dobie darmowych minut – podpowiada Joanna Żukowska, ekspertka serwisu z ofertami pracy MonsterPolska.pl.
Benefit, który sprawia, że kandydatowi zapala się lampka ostrzegawcza
Pracownicy są świadomi swoich praw. – Miesiąc temu uczestniczyłam w rekrutacji do średniej firmy w branży logistycznej. Osoba, która rekrutowała na moje stanowisko, długo tłumaczyła mi, że mimo dużej ilości obowiązków przy projektach, pracownicy nie zabierają pracy do domu, nie ma także praktyki pracy w weekendy. Zaraz potem dodała, że jednak jednym ze świadczeń, które zapewnia firma, jest telefon komórkowy i ważne, aby być dostępnym dla klientów nawet po godzinach pracy. Deklaracje i „benefit” mocno się wykluczały – mówi Anna, która nie zdecydowała się na przejście do konkurencyjnej firmy po tym, jak plusem zatrudnienia miała być umowa o pracę na jedną czwartą etatu. – Uznałam, że pracodawca, który za „benefit” uważa umowę o pracę, nie jest poważnym partnerem do dyskusji. Mógł uznać, że go to wyróżnia na tle konkurencji, która np. proponuje pracownikom założenie własnej działalności, ale zdyskredytował się w moich oczach, uznając umowę za benefit – dodaje Anna. Podczas rozmowy rekruter zachęcał do podjęcia pracy jeszcze jednym benefitem – nauką języka angielskiego. – Już na moment zapomniałam o wpadce z umową, podczas gdy dowiedziałam się, że zajęcia z angielskiego są obowiązkowe, zawsze w piątki po pracy. Wtedy uznałam, że firma nie ma elastycznego podejścia i nie respektuje prawa do czasu wolnego pracowników wbrew gorliwym zapowiedziom na wstępie spotkania – dodaje.
Lista anty-benefitów, czyli „kwiatki” z rozmów kwalifikacyjnych
Wśród „benefitów”, które skutecznie zniechęciły kandydatów do pracy, znalazły się jeszcze:
-
Woda w firmie – takim „atutem” pochwalił się jeden z warszawskich restauratorów podczas rozmowy o pracę na stanowisko kelnerskie;
-
Gwarancja zatrudnienia na dwa lata – co ważne to pracownik miał podpisać lojalkę, że nie odejdzie przez dwa lata z firmy i to pod groźbą kary finansowej. Pracodawca usiłował jednak zachęcić w ten sposób kucharza do podjęcia pracy, argumentując to jako „stabilność zatrudnienia”;
-
Dopłata do zakupu okularów korygujących – zarówno refundację okularów, jak i zakup podnóżka gwarantuje prawo. W przypadku okularów niezbędne jest wskazanie od lekarza. Pracownik musi też pracować przy komputerze co najmniej cztery godziny dziennie;
-
Darmowy kurs biznesowego angielskiego – pod warunkiem pracy w firmie przez kolejne dwa lata – taką propozycję otrzymała specjalistka inżynier w jednej z firm w południowej Polsce.
Benefit skrojony na miarę potrzeb pracownika, nie pracodawcy
Skuteczny i pożądany benefit to coś więcej niż narzędzie dające tak naprawdę korzyść pracodawcy albo prawo zapisane w prawie pracy lub rozporządzeniach – podkreśla Żukowska z MonsterPolska.pl. Benefitem może być z pewnością kurs językowy, ale taki, który nie związuje pracownikowi rąk. Zyskującymi na popularności świadczeniami są karnety uprawniające do zniżek na zajęcia sportowe. Niezmiennie atutem jest laptop albo samochód służbowy, który pracownik może wykorzystywać także do celów prywatnych. Na znaczeniu zyskują także nagrody dla pracownika miesiąca czy wycieczka zagraniczna dla osób z najlepszymi wynikami. Coraz częściej firmy oferują możliwość pracy zdalnej, co jest oznaką elastycznego podejścia do pracownika i jego potrzeb – dodaje.
Link do strony artykułu: https://ww.wirtualnemedia.pl/centrum-prasowe/artykul/czy-dla-hr-owca-benefitem-jest-to-samo-co-dla-kandydata-niekoniecznie